I tak to właśnie było. Przylecieliśmy i niezwłocznie rozjechaliśmy się w różne strony. Nie na długo zapewne, ale Kaukaz jest już rozdziałem zamkniętym. Została tylko jeszcze jedna rzecz. Nie chcieliście kiedyś poprzyznawać nagród?
Nasz blog wchodzi już powoli w fazę epilogową. Zanim jednak Piotrek opisze Wam jak w końcu wydostaliśmy się z ogarniętej wojną Gruzji, pokuszę się o epilog innego rodzaju. Piszę go jeszcze z podrapanymi do krwi łapami i sennym wzrokiem. A zacz
Jakkolwiek człowiek się stara, z każdego wyjazdu w głowie zostaną mu w głowie tylko migawki. W zapomnienie idą żmudne godziny podejścia, a w pamięci zostają tylko chwile, kiedy wpadło się powyżej pasa w śnieg, albo spod raka posypała się
Wieczór smagnął niebo jak z bicza, zostawiając na horyzoncie krwawą pręgę. Rozgrzany słońcem wierzchołek góry Kazbek zaczął stygnąć. Niczym transatlantyk schodzący na dno oceanu, zanurzył się w mroku, chmurnie sycząc resztkami parujące
I tak to właśnie było. Przylecieliśmy i niezwłocznie rozjechaliśmy się w różne strony. Nie na długo zapewne, ale Kaukaz jest już rozdziałem zamkniętym. Została tylko jeszcze jedna rzecz. Nie chcieliście kiedyś poprzyznawać nagród?
Mrok ogarnąl lodowiec. Ostatnie promienie słonca rozdarły sie o szczyty, zalewając krwawo chmurny nieboskłon. 14 godzina marszu rozpoczęła swój bieg, a my wciąż nie możemy znaleźć stacji meteo. Po raz kolejny góry udowadniają nam, ze pewno
Jakkolwiek człowiek się stara, z każdego wyjazdu w głowie zostaną mu w głowie tylko migawki. W zapomnienie idą żmudne godziny podejścia, a w pamięci zostają tylko chwile, kiedy wpadło się powyżej pasa w śnieg, albo spod raka posypała się
I tak to właśnie było. Przylecieliśmy i niezwłocznie rozjechaliśmy się w różne strony. Nie na długo zapewne, ale Kaukaz jest już rozdziałem zamkniętym. Została tylko jeszcze jedna rzecz. Nie chcieliście kiedyś poprzyznawać nagród?
Wieczór smagnął niebo jak z bicza, zostawiając na horyzoncie krwawą pręgę. Rozgrzany słońcem wierzchołek góry Kazbek zaczął stygnąć. Niczym transatlantyk schodzący na dno oceanu, zanurzył się w mroku, chmurnie sycząc resztkami parujące
Wieczór smagnął niebo jak z bicza, zostawiając na horyzoncie krwawą pręgę. Rozgrzany słońcem wierzchołek góry Kazbek zaczął stygnąć. Niczym transatlantyk schodzący na dno oceanu, zanurzył się w mroku, chmurnie sycząc resztkami parujące
Jakkolwiek człowiek się stara, z każdego wyjazdu w głowie zostaną mu w głowie tylko migawki. W zapomnienie idą żmudne godziny podejścia, a w pamięci zostają tylko chwile, kiedy wpadło się powyżej pasa w śnieg, albo spod raka posypała się
I tak to właśnie było. Przylecieliśmy i niezwłocznie rozjechaliśmy się w różne strony. Nie na długo zapewne, ale Kaukaz jest już rozdziałem zamkniętym. Została tylko jeszcze jedna rzecz. Nie chcieliście kiedyś poprzyznawać nagród?
Swego czasu uważałem moje chodzenie po górach ze słuchawkami za przejaw pewnej słabości. Nawet uzależnienia, porównywalnego z fajkami, czy wódką. Zaczęły nawet krążyć w mojej głowie myśli o porzuceniu tego przyzwyczajenia. A tu proszę -
POKAŻ WIĘCEJ
Kiedy: 14.07 - 16.08.2008
Gdzie: Gruzja, góry Kaukazu - Kazbek i Lajla Lekheli
Kto: Maciek Chmielecki, Damian Granowski, Tomek Mucha, Piotr Picheta
Jak: Transportem publicznym - od autostopu (w Gruzji) po samolot (z Tbilisi do Wilna). Czekanem i rakiem.